TRENDY: mid-century modern
Nazwa mid-century modern, choć może brzmieć trochę obco, określa styl, który większość z nas zna, jeżeli nie z czasów dzieciństwa, to z filmów i seriali. Charakterystyczne dla niego są proste, funkcjonalne, ale jednocześnie eleganckie, ponadczasowe formy. W połowie XX wieku, gdy styl ten się rozwijał szczególnie intensywnie, powstało wiele mebli, które współcześnie uważa się za ikony designu. Należą do nich zarówno dzieła światowej sławy architektów, jak i prace naszych rodzimych projektantów. Co ciekawe, te drugie można znaleźć zarówno w modnych showroomach, jak i niestety... na śmietnikach.
Międzynarodowe korzenie
Rozkwit mid-century modern przypadł na lata 50. i 60. ubiegłego stulecia, ale jego genezy można upatrywać już w międzywojennych realizacjach twórców modernistycznych (zwłaszcza związanych z Bauhausem). To oni bowiem na pierwszym miejscu stawiali funkcjonalizm, ale taki, który uwzględnia nie tylko specyfikę budowy ludzkiego ciała, lecz także potrzeby i pragnienia człowieka. Do tego stawiano na wysoką jakość produktów oraz powrót do rzemiosła. Tworzone w tym czasie meble miały być trwałe, ergonomiczne, estetyczne, a przede wszystkim wygodne, a charakter całego wnętrza przytulny, choć urządzony z umiarem w duchu minimalizmu.
To właśnie w połowie XX wieku duński architekt Arne Jacobsen stworzył słynny Egg Chair, a para amerykańskich projektantów Ray i Charles Eamesowie Lounge Chair czy Plastic Armchair, które po dziś dzień cieszą się niesłabnącą popularnością, a meble nimi inspirowane można znaleźć w wielu nowoczesnych domach czy biurach.
Lounge chair projektu Eamesów, fot. Photographee.eu, stylizacj: Shop Lifting (Justyna)
Rodzime podwórko
Nie tylko w Stanach Zjednoczonych czy na Zachodzie Europy powstawały oryginalne projekty wnętrz i jego wyposażenia. W 1962 roku Józef Chierowski stworzył tapicerowany fotel 366, który wszedł do masowej produkcji i tym samym zagościł w wielu polskich domach. Przy okazji warto tu wspomnieć, że łódzka firma 366 Concept w 2014 roku uzyskała od spadkobierców projektanta wyłączną licencję na wznowienie produkcji. Wskrzeszony przez nich model znalazł się nawet na wystawie w Muzeum Designu w Londynie.
Mniej więcej w tym samym czasie co 366 powstały również inne popularne krzesła i fotele: Henryka Lisa, Edmunda Homy, Barbary Fenrych-Węcławskiej, Zenona Bączyka, Mieczysława Puchały, Janusza Różańskiego, Lesława Kiernickiego, Henryka Sztaby, Rajmunda Hałasa, Bogusławy i Czesława Kowalskich oraz innych, niestety często anonimowych, projektantów. Również dzisiaj wszelkie tzw. fotele klubowe, koktajlowe, uszaki, muszelki wracają do łask i odrestaurowane stanowią ozdobę zarówno domów prywatnych, jak i lokali użytkowych.
Szczególnie wyróżniającym się na tle innych mebli połowy XX wieku był kultowy już Rm58 Romana Modzelewskiego – wykonany z laminatu poliestrowo-szklanego. Patrząc na niego, ciężko uwierzyć, że powstał w czasach PRL. Jego organiczna, futurystyczna forma zachwyciła samego Le Corbusiera. Co prawda wówczas nie doczekał się masowej produkcji, udało się to dopiero w 2012 roku, gdy prawa do projektu przejęła firma Vzór i dzięki zastosowaniu nowych technologii spopularyzowała model. Obecnie fotel dostępny jest w zarówno w wersji z połyskiem, jak i matowej, a także w wielu wariantach kolorystycznych.
Oczywiście renesans przeżywają nie tylko krzesła i fotele z połowy ubiegłego wieku. Tak powszechnie wyrzucane na śmieci jeszcze parę lat lat temu różnego rodzaju stoliki, regały, komody, zwłaszcza tzw. sideboardy (duńskie często zdobione malaturą) czy w polskiej wersji – jamniki – wracają do łask. Znowu doceniamy ich ponadczasowy design, funkcjonalność, a także oryginalność na tle nawału mebli z popularnych sieciówek. I wszystkie idealnie wpisują się w trendy wnętrzarskie, które pokochały vintage i retro.
Fotele marki 366 Concept, fot. Photographee.eu, stylizacja: Shop Lifting (Karolina)
70 lat później...
Odrestaurowane meble sprzed kilkudziesięciu lat idealnie sprawdzą się we wnętrzach w stylu mid-century. A jakie to wnętrza? Przede wszystkim jasne, często białe. Charakteryzują je duże przeszklenia, czym odwołują się do projektów jednego z największych architektów modernistycznych: Ludwiga Miesa van der Rohe. Duże okna mają umożliwiać przenikanie się tego, co wewnątrz, z tym, co na zewnątrz. Dlatego w tego typu wnętrzach dobrze zrezygnować z ciężkich zasłon i zastąpić je żaluzjami czy roletami. Przestrzeń powinna być duża otwarta, ale jednocześnie prosta, elegancka i minimalistyczna, choć nie w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Nie jest to na pewno minimalizm wzorów i kolorów. Motywy geometryczne, organiczne i zaskakujące zestawienia barw, zwłaszcza ciepłych z palety ziemi, są charakterystyczne dla stylu mid century modern. A o ich triumfalnym powrocie na salony świadczą chociażby targi Salone del Mobile w Mediolanie, gdzie już od pewnego czasu królują odcienie żółci, różu, pomarańczu czy bordo.
Kontrasty pojawiają się też w użytych we wnętrzu materiałach, takich jak drewno, linoleum, tkaniny o zróżnicowanej fakturze, miedź czy stal. Do tego wyszukane dodatki: lampy w stylu Arco, zegary George'a Nelsona, retro grafiki i plakaty, dywany, rośliny (np. palmy czy popularne w PRL monstery i figowce), a także inne elementy wyposażenia wnętrz, jak na przykład figurka czarnego drewnianego ptaka, który przez prawie 50 lat stał w pokoju małżeństwa Eamesów, a teraz dzięki firmie Vitra może zdobić również nasz pokój. Najważniejsze jednak, aby zgodnie z główną ideą nurtu, dekoracje nie przytłoczyły wnętrza. W końcu, jak mawiał sam mistrz, „mniej znaczy więcej”.
KKS